"Anora", najnowszy film w reżyserii Seana Bakera, wprowadza widza w świat przeplatany kontrastami społecznymi i emocjonalnymi napięciami. Główna bohaterka, młoda striptizerka, niespodziewanie znajduje się w wirze wydarzeń, które mogą diametralnie odmienić jej życie. Decyzja o nagłym małżeństwie z synem rosyjskiego oligarchy otwiera przed nią bajkową perspektywę społecznej mobilności, jednak to tylko początek skomplikowanej opowieści. W USA, w kraju pełnym możliwości i zagrożeń, narastają międzykulturowe i rodzinne tarcia, które przypominają, że przywileje bogactwa niosą ze sobą także odpowiedzialność i kompromisy. Rodzice młodego mężczyzny, symbolizując potęgę i władzę rosyjskiego oligarchatu, postanawiają wkroczyć na scenę i wymusić unieważnienie związku. Emocjonalne i polityczne napięcia eskalują, a główna bohaterka staje przed wyzwaniem nie tylko walki o swoje uczucia, ale i o niezależność. Choć film skupia się na walce klasy i tradycji z nowoczesnym postrzeganiem wolności osobistej, nie unika popadania w pewne klisze fabularne. Niektórzy widzowie mogą dostrzec w historii zbyt wiele elementów znanych z romansów czy dramatów społecznych. Choć dla niektórych relacja głównych postaci może wydać się przerysowana, pozostaje ona dobrze zbudowanym studium postaci. Igor, syn oligarchy, jest postacią budzącą największe zainteresowanie, a jego psychologiczna złożoność z pewnością pozostanie w pamięci widzów. Film porusza kwestie moralne, ale robi to z mieszanymi reakcjami – podczas gdy część widzów doceni głębię i złożoność relacji, inni mogą poczuć, że fabuła bywa przewidywalna. Mimo wszystko, "Anora" oferuje swoisty katharsis w końcowej części, co może wynagrodzić wcześniejsze niedociągnięcia. Ostatecznie film jest dobrym, choć nie przełomowym dziełem, wartym uwagi dla tych, którzy cenią opowieści naznaczone emocjonalnym realizmem i niejednoznacznością.