W "Nieumarłych" mamy do czynienia z ciekawym podejściem do tematyki zombie, które w rękach reżyserki Thei Hvistendahl staje się głębokim studium żalu i emocji związanych z utratą bliskich. Film osadzony w letnim Oslo wiernie oddaje skandynawski klimat - pełen melancholii i wewnętrznej refleksji, co jest charakterystyczne dla tamtejszej kinematografii. Opowieść skupia się na niepowiązanych ze sobą osobach, które mierzą się z osobistymi tragediami i próbują zaakceptować utratę bliskich. Widzimy Mahlera, podróżującego na grób wnuka, oraz jego córkę Annę, z którą relacje są napięte. W międzyczasie, Tora żegna swoją partnerkę w domu pogrzebowym, a aspirujący komik David przeżywa dramat w szpitalu, gdy jego dziewczyna umiera po wypadku. Tło filmu emanuje niepokojem, wprowadza elementy grozy i surrealizmu – nagłe przerwy w dostawie prądu, zachowanie zwierząt oraz niespodziewane alarmy to zjawiska zwiastujące mijające granice między światem żywych a umarłych. "Nieumarli" traktują temat horroru jedynie jako woal dla głębszego przekazu – symbolika żałoby i niespełnionego pożegnania wybrzmiewa na pierwszym planie. Jest to dzieło, które może być dla niektórych trudne w odbiorze ze względu na powolne tempo narracji i przygnębiający ton, jednak potrafi urzec swoją głębią i norweskim klimatem. Nie jest to typowa produkcja zombie pełna akcji i efektów specjalnych, lecz dramat pełen subtelnych emocji i życiowych prawd. Reakcje widzów są podzielone - niektórzy odnajdują w nim medytacyjną podróż przez emocje związane z utratą, inni mogą czuć, że nie sprostał ich oczekiwaniom wobec klasycznego horroru. Jednak bez wątpienia "Nieumarli" jako film skandynawski poszukuje w horrorze czegoś znacznie ważniejszego niż strach związany z nieumarłymi, a mianowicie analizy ludzkiej żałoby i pragnienia zatrzymania każdej chwili z osobą, która odeszła.